Przejdź do głównej zawartości

Battle Rojalki

Battle Royal - już nie tak nowy pomysł na grę, jednak dalej wiele firm decyduje się na implementację tego trybu rozgrywki bądź też stworzenie całej gry w oparciu o nią. Aktualnie jesteśmy po premierze tego trybu w Counter Strike: Global Offensive, więc przyjrzyjmy się czym to jest i dlaczego stało się tak bardzo popularne.


Na początku warto przedstawić od czego to wszystko się zaczęło. Cała idea Battle Royal w grach, została „zainspirowana” powieścią fantastycznonaukową „Battle Royale” japońskiego pisarza Kōshuna Takamiego z 1996 roku, a oficjalnie wydanej trzy lata później by w końcu doczekać się filmowej adaptacji w roku 2000. To na niej wzorowane były „Igrzyska Śmierci” autorstwa Suzanne Collins. Tyle słowem wstępu.


Teraz popatrzmy na gry, gdyż wielu z Was zapewne może nie orientować się gdzie to wszystko się zaczęło. Od tak po prostu nagle pojawił się Playerunknown's Battlegrounds, a chwile później Fortnite by zawładnąć całym rynkiem multiplayerowych strzelanek. Otóż nie, chociaż nie do końca. Tak, jako pierwszy pojawił się PUBG, jednak jego pierwotna forma trochę odbiegała od tego co możemy zobaczyć dzisiaj. Wszystko zaczęło się w 2013 roku, gdy do Arma 2 powstał mod o nazwie DayZ. Survivalowy mod, który idealnie się wpisywał w ówczesne trendy na rynku gier. Jednak z powodu braku celu w owym modzie i dość drastycznej przewagi starszych graczy nad tymi dopiero zaczynającymi swoją grę, Brendan Greene znany także jako Playerunknown postanowił stworzyć swój własny mod Battle Royal do gry Arma 2, który to czerpał dość sporo z obecnego już wcześniej DayZ, jeżeli chodzi o mechanikę rozgrywki. Jednak ze względu na silnik “gry matki”, Brendan nie był w stanie zaimplementować wszystkiego czego chciał do swojego moda. W 2015 roku stworzył go również dla gry Arma 3. Następnie widząc, że nie będzie on w stanie spełnić swojej wizji przy pomocy silnika Real Virtuality, o który oparty były wszystkie odsłony Army, postanowił zmienić nieco kierunek i stworzyć mod Battle Royal do survivalowej gry H1Z1. Miało to miejsce jeszcze w 2015 roku, by w lutym 2016 projekt H1Z1 został rozdzielony na dwa odrębne tytuły H1Z1: Just Survive, będącym czystą grą survivalową oraz H1Z1: King of the Kill, które to było właśnie trybem battle royal tworzonym między innymi przez Brendana. Niestety i tam nie zagrzał miejsca za długo, gdyż z braku pełnej kontroli nad projektem, dalej nie mógł zrealizować swojego pomysłu w całości. Brendan stwierdził, że potrzebuje niezależności i tą niezależność doceniło południowokoreańskie studio Bluehole, które zatrudniło Brendana razem z jego pomysłem jako reżysera i projektanta gry PlayerUnknown’s Battlegrounds, którą znamy dzisiaj.


W tym czasie mogliśmy zaobserwować stale rosnące zapotrzebowanie na gry tego typu, albo chociaż tryby dorzucane do już istniejących tytułów. Takim oto sposobem doczekaliśmy się gier The Culling, Ark: Survival of the Fittest, Rust: Battle Royale, Fortnite, Realm Royale, Call of Duty: Black Ops 4 z trybem Blackout (który swoją droga pogrzebał PUGBa chyba na dobre), Darwin Project, Grand Theft Auto Online, Counter Strike: Global Offensive, a już w przyszłym roku tryb Battle Royal zagości również w najnowszym Battlefieldzie. Nic tylko grać, nieprawda? A i tak podejrzewam, że lista gier i modow nie kończy się na tych powyżej i zapewne jest wiele tytułów i modow, o których nie wiem, plus wystarczy wpisać w Google Play albo App Store frazę „Battle Royal” by zostać zalanym nawałnicą gier i produktami, których nazywać grami nie powinniśmy, nawiązujących w ten czy w inny sposób do rozgrywki typu Last Man Standing.


Tym oto sposobem przechodzimy zgrabnie do czegoś, o czym chciałem wspomnień. Mianowicie mod albo raczej zasady gry w deathmatchu. Tak, kiedyś gry umożliwiały nam dostosowanie wszystkiego w nich, również w grze po sieci. Więc mieliśmy możliwość dostosowania mapy, ilości rund, żyć/respawnów, limit punktów, który musimy osiągnąć aby wygrać dany mecz itd. Wtedy też właśnie pojawiła się w niektórych grach opcja już presetowanego trybu Last Man Standing albo możliwość na tyle spersonalizowanej rozgrywki, ze sami ustawialiśmy brak odrodzeń albo ich limitowaną ilość. Przykładem takiej gry jest chociażby Unreal Tournament od Epic Games z 1999 roku, a pierwsza grą stworzona w oparciu o ten rodzaj rozgrywki, więc również prekursorem gatunku Battle Royal, możemy nazwać wydanego już w 1983 roku, Bombermana.


Dlaczego więc tytułowe Battle Rojalki są aż tak popularne? Tryb sam w sobie jest bardzo wciągający. Sami przecież nie bylibyśmy w stanie zliczyć godzin, które przegraliśmy z rodzeństwem czy znajomymi za dzieciaka w Bombermana. Tak, niestety tak jak niektórzy to określają, jest to pewien rodzaj Kids Game. Jednak nie chodzi tutaj o to, że grają w nią tylko dzieciaki. Chodzi bardziej o panujący aktualnie trend i chcąc nie chcąc przeważająca liczbę użytkowników. Kiedyś takim mianem nazwalibyśmy Bombermana, trochę później też wyżej wspomniane Quake i Unreal Tornament. Sporo tego było. Uprzedzając jednak głosy, ze Quake’a czy UT nie można nazwać Kids Games, bo krew, przemoc i paćkanie wnętrznościami oponentów po ścianach, to dalej jest to argument nijaki. Zmieniły się standardy to i zmieniły się gry. Chociaż w takim Tekkenie, Street Fighterze czy Soul Coliburze też tryskającej krwi po ścianach nie uświadczaliśmy. A boom na oskryptowane strzelanki i ogólny hype przy kolejnych CODach, Battlefieldach, które serwery były wręcz przesiąknięte osobami w bardzo młodym wieku.


Jakie jest moje podejście do tego tematu? Osobiście najbardziej do gustu przypadł mi wspomniany na samym początku nowy tryb do Counter Strika - Danger Zone, który też jest chyba najgorzej ocenianym Battle Royal ze wszystkich. Ale o gustach się nie dyskutuje.


Oczywiście temat nie został przeze mnie wyczerpany do cna, ale myślę, że na potrzebę chwili, trochę udało mi się nakreślić całokształt, odpowiednio do późniejszych przemyśleń czy dyskusji.



Pozdrawiam,

M.




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ataribox

Wczoraj w sieci pojawił się render (bo wątpię by było to realne zdjęcie produktu) Ataribox, które to zostało zapowiedziane na tegorocznym E3, a chyba nawet wcześniej tez jakieś plotki krążyły po sieci. W każdym bądź razie co to może być? Co nam przyniesie? Jedno jest pewne, moim zdaniem Ataribox nie będzie „retro konsola” na wzór NES Mini czy SNES Mini od Nintendo. Informacje, które w czasie E3 pojawiły się w internecie, mówiły o tym jakoby konsola miała pracować pod kontrola systemu Windows 10. Zdziwieni? Ja nie bardzo! Idąc dalej tym tropem można wysnuć pewna rzecz, mianowicie Microsoft chce otworzyć Xboxa i zrobić z niego bardziej usługę niż  konsole, na co wskazywały by zapowiedzi na konferencji Microsfotu tzw. exclusivów na Xboxa One i Windowsa 10. Tak jakby chcieli zatrzeć różnice i stworzyć usługę do grania, niezależnie od platformy. Czy będzie to konsola Microsoftu, która będzie prezentowała się najbardziej okazałe i posiadała w standardzie wszystkie funkcje dostępne

Nintendopoly

Ostatnio dotarły do mnie informacje z wywiadu Shawnego Laydena i Jima Ryana (Sony US i Sony EU) dotyczące PlayStation Vita. Z całego wywiadu można było wywnioskować, ze sama konsola przenośna od Sonego wciąż jest wspierana, gry nadal są na nią tworzone i wydawane, chyba głównie tylko w Japonii, bo jak Panowie sami przyznali w rozmowie, konsola nie przyjęła się tak jak zakładali w USA oraz w Europie. Dodatkowo z całego wywiadu można było wywnioskować, ze następcy Vity nie mamy się co spodziewać. To tak w telegraficznym skrócie. To skłoniło mnie do zastanowienia się na temat monopolizacji rynku handheldów oraz samej sytuacji w tym wszystkim Nintendo. Jak wiemy, Nintendo aktualnie posiada dwie konsole, które są przenośne. Jedna w 100% (cała rodzina 3DS), druga jest hybrydą konsoli domowej i przenośnej (Switch). Ważne pytanie w tej sytuacji to czy Nintendo uśmierci i jeżeli tak to kiedy uśmierci 3DSa? Moim zdaniem nie powinny tego robić w ogóle. Dodatkowo wydaje mi się, ze

Nintendo New 2DS XL dla kogo? Dlaczego?

Równo za miesiąc, premierę będzie miała jedna z większych niespodzianek ostatnich miesięcy. Nintendo New 2DS XL bo o nim mowa, właśnie dzisiaj oficjalnie trafia do sklepów. Czy warto po niego sięgnąć? Jaki jest powód wydawania kolejnej wersji 3DSa bez efektu 3D? Na pierwsze pytanie odpowiedz jest prosta. Jeśli lubisz gry od Nintendo, a ich okręt opuściłeś razem z zakończeniem wsparcia dla Wii (albo jeszcze wcześniej), to aktualnie nie ma lepszego sposobu by wrócić na łono rodziny. Najtańszy (celowo pomijam zwykłego 2DSa), posiadający wszystkie udoskonalenia z wersji „New” 3DSa, bo powiedzmy sobie szczerze, efekt 3D jest włączany zaledwie kilka razy w trakcie całej rozgrywki i da się bez niej całkowicie obejść. Za cenę lekko przewyższająca 600 polskich złotych, dostajemy bardzo dobrze prezentującą się konsole, gwarancje wydawania gier przynajmniej do końca 2018 roku i jednocześnie dostęp do biblioteki tysięcy gier na klasycznego DSa jak i 3DSa. Jednym słowem, gier Wam nie z